Właśnie rozpoczynam serię opowiadań pt."Legendy Bizmutu". Zamierzam podzielić te serie na trzy większe części tzw. Księgi.
Życzę udanej lektury.
Księga I
Początek
Dawno, a może nie tak dawno temu, w miejscu wykraczającym poza naszą wyobraźnię a dokładnie na odległej planecie Bizmut leżała wyspa. Zamieszkiwały ją przeróżne stworzenia: ludzie, wróżki, syreny, smoki, a także wilkołaki. Jej mieszkańcy nie znali świata poza nią. Wyspa ta zwała się Miwa. Była ona podzielona na cztery królestwa: Mandelię, Irrację, Wnikkę oraz Atanazję.
Nasza opowieść zaczyna się w stolicy Mandelii - Rolarze. Mieszkała tam pewna młoda dziewczyna, przybrana córka szlacheckiej rodziny Fergorów. Nosiła ona imię Flagranita. Nie miała ona wielu przyjaciół ( tak naprawde to żadnych), ponieważ z powodu jej niezwykle krótkich jak na dziewczynę włosów uwarzano ją w dzieciństwie za chłopca w sukience. Wszystko miało się zmienić gdy zacznie uczęszczać do największej szkoły w królestwie - Akademii im. Smoczych Pogromców (w skrócie ASP). Po skończeniu szesnastu wiosen jej marzenie miało się spełnić.
Dzień przed rozpoczęciem nauki w ASP matka poprosiła ją o rozmowę w gabinecie. Flagranita była ciekawa o co chodzi. Matka nigdy nie prosiła jej do gabinetu, zwykle rozmawiały na wspólnych spacerach w lesie. Trochę się denerwowała. Gabinet pani Fergor był niewielki. Na dębowych ścianach wisiały portrety licznich przodków. Wszystkie oczy zdawały sie patrzeć ciepłym wzrokiem na wchodzącą dziewczynę. Gdy nerwy ustały przywitała się mówiąc:
- Witaj matko. Chciałaś się ze mną widzieć?
- Tak kochanie, jest coś o czym muszę z tobą porozmawiać. Pamiętasz historię, którą ci opowiadałam, o tym jak cię znalazłam...- powiedziała łagodnie kobieta.
- Tak! W rzece, pod wodospadem na jednej z twoich wypraw. Byłam w koszyku.
- To nie była do końca prawda. Znalazłam cię w rzece, pod wodospadem, ale nie byłas w koszyku. Tak naprawdę znalazłam tam jajo... smocze jako.
- Ale smoki wiginęły jakieś 70 lat temu!- przerwała dziewczyna.- Czekaj, czyli to co wykluło się z tego jaja to...
- Tak, to byłaś ty. Myślę, że jesteś spokrewniona ze smokami.- odpowiedziała stanowczo.- Jeśli mi nie wierzysz, to zdejmij okulary i spójrz w lustro.
Flagranita spojrzała w lustro, zdjęła okulary i zamarła w bezruchu. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. Jej oczy, nie były normalne. Były to oczy bestii, źrenice spłaszczone po bokach. Przerażona szybko włożyła spowrotem okulary. Gdy dla uspokojenia rozglądała się po pokoju wydawało jej się, że coś się zmieniło. Tym razem portery patrzyły na nią z pogardą i nienawiścią, jak na potwora, który niegdyś odebrał im życia. Dziewczyna wybiegła z płaczem i zamknęła się w swoim pokoju. Nie wiedziała jak o tym myśleć. Jeszcze wczoraj była zwyczajną dziewczyną, ale dziś okazało się że jest... Nie wiedziała kim jest, ale uważała sie za smoczycę o wyglądzie człowieka.
Następnego dnia wyszła o świcie, nie mówiąc nic nikomu. Poszła na pierwsze zajęcia w wymarzonej szkole, lecz cały dzień była przygnębiona. Uczniowie z jej klasy naprawdę się zdziwili, że ona naprawdę jest dziewczyną, ale mimo to nikt nie chciał sie z nią zadawać. W porze lunchu usiadła przy jedynym wolnym stole, kiedy po chwili usłyszała czyiś narzekający głos:
- To nasz stół!
- Nie jest podpisany, więc należy do szkoły. - powidziała odwracając się za siebie. Za nią stały trzy wysokie dziewczyny. Wróżka, syrena (w formie lądowej-z nogami) i wilkołaczyca (?).
- Czyżbyś nie wiedziała kim jesteśmy?! Jesteśmy prawnuczkami wielkich pogromców smoków! A może o nich też nie słyszałaś. O wróżce Zoe, syrenie Mii i wilkołaku Reigu? To oni wybili wszystkie te bestie - smoki. Co okularniku?
- Nie nazywaj mnie okularnikiem!-Flagranita nie mogła powstrzymać gniewu - Nie mów do mnie jak do chłopaka. Nie widać, że jestem dziewczyną.
Dziewczyna lekko popchnęła wróżkę, a ta się przewróciła. Smoczyca włśnie zdała sobie sprawę ze swojej siły i szybko poszła do klasy by uniknąć pytań...
To by było tyle na dzisiaj. Liczę na komentarze.
Ciąg dalszy nastąpi...